Jak ja będę w tym roku jadła!!!!!!!! Wiadomo, że odstawię cukier, najpóźniejszy posiłek o 18, bez pszenicy i lekko, no lekko jest najważniejsze…Ja będę taaaaaaak jadła. Tak. Potem wpadnie coś niespodziewanego, na chwilę przestanę, potem zamówię Wolta, no ten jeden raz tylko, bo nie mam czasu. Potem zapomnę o kilku posiłkach, bo po bułce boli brzuch, zjem później, zjem jednak teraz, zjem małą bułeczkę z kawiarni obok pracy, zjem przy wieczornym filmie, przecież mi się należy, przecież jedzenie ma być przyjemnością. Znamy to wszyscy, czy się mylimy?
Sposób jedzenia to świadectwo, na ile jesteśmy obecni w swoim życiu, w ciele i w panującym kanonie. Bo kanon niesie kolejne zobowiązania, ooo tak!Jedzenie wywindowało do poziomu zobowiązania kulturowego, co niezwykle niekorzystnie wpływa na zobowiązanie fizjologiczne, bo jemy przecież dla zaspokojenia potrzeb ciała, tzn. tak być powinno. Często narzucona moda, trendy wymagają tak wiele od nas, że kończy się na głodzie albo na jedzeniu przypadkowym, SOS-owym, gdy już cukier spada tak nisko, że chce poszybować w niebo, żeby tylko się jakoś podratować od środka.Ciało potrzebuje przewidywalności, jakości i prostoty. Chce ciepłego, gdy jest zimno, chce zupy, gdy jest przemęczone, chce wsparcia, gdy jest po chorobie, chce postu, gdy idzie na wypoczynek. Ciało nie ma wymagań, ciało rozumie, kombinuje za nas i dla nas, jak tylko może. Wystarczy mu nie przeszkadzać.Ten wykład jest o miłości do siebie przez jedzenie. Wyrzucimy wszystkie mody i nowinki, żeby skupić się na tym, co nam służy, jak dopasować jedzenie do naszego życia albo trochę życie do jedzenia. Drogowskaz to nasze własne doświadczenia i preferencje. Ciało wie, czego potrzebuje i na spotkaniu podamy Wam kilka narzędzi, jak ten głos wewnętrzny dopuścić i jak go zacząć respektować, a potem lubić i się nim kierować. Prostota. Jedzenie jest proste.Chociaż emocje dotyczące jedzenia są zawiłe i potrafią być mocno skomplikowane i komplikujące, wiemy to i zapraszamy tym bardziej!